Dzisiaj chciałam napisać nieco o moim tegorocznym treningu maratońskim. Co prawda maraton "dopiero" za tydzień, ale domyślam się, że całe moje spojrzenie na trening maratoński po przebiegnięciu maratonu będzie zupełnie inne.
Tak było niecały rok temu... :) |
Trening do Gdańsk Maratonu zaczęłam w styczniu. Po dość dobrze przepracowanej jesieni, która zaowocowała życiówkami na 10 km i półmaraton stwierdziłam, że jestem gotowa do treningu maratońskiego. Trochę ciężko było znaleźć dla mnie plan - ten na 4 godziny był za mocny, a z kolei na 4:30 wydawał mi się za wolny. Jednak udało się znaleźć złoty środek.
Najczęściej biegałam 4 razy w tygodniu. Jeśli czułam się zmęczona, odpuszczałam jakiś dzień i wychodziły wtedy 3 dni. Wśród moich jednostek treningowych znalazły się rytmy, wytrzymałość tempowa, bieg ciągły, siła biegowa, długie wybiegania, BNP, itp. Ogólnie to nie narzekałam na nudę. Najmniej lubiłam chyba siłę biegową - jak większość biegaczy ;) Najbardziej rytmy i WT. Lubię biegać szybko.
Przez cały trening maratoński biegałam z pulsometrem. Mam teraz pulsometr wbudowany w stanik sportowy, więc to nie problem. Bacznie więc obserwowałam mój organizm i jego reakcje na poszczególne bodźce treningowe. Co wydaje mi się istotne, w końcu nauczyłam się biegać wolno. Nie wstydzę się już biegać wolniej niż 6 min/km. I widzę sporo plusów takiego treningu. Jednym z nich jest chociażby to, że pomimo sporego jak na mnie kilometrażu udało mi się przejść przez ten trening bez kontuzji i przeciążeń.
Przez cały trening maratoński biegałam z pulsometrem. Mam teraz pulsometr wbudowany w stanik sportowy, więc to nie problem. Bacznie więc obserwowałam mój organizm i jego reakcje na poszczególne bodźce treningowe. Co wydaje mi się istotne, w końcu nauczyłam się biegać wolno. Nie wstydzę się już biegać wolniej niż 6 min/km. I widzę sporo plusów takiego treningu. Jednym z nich jest chociażby to, że pomimo sporego jak na mnie kilometrażu udało mi się przejść przez ten trening bez kontuzji i przeciążeń.
Na czas przygotowania do maratonu odpuściłam sobie starty - pobiegłam tylko w Półmaratonie Marzanny, przy okazji poprawiając rekord życiowy. Sporą część planu realizowałam na delegacji w Czechach. Nie ułatwiało to sprawy - miasteczko, w którym spędziłam te 6 tygodni było trochę niebezpieczne i najzwyczajniej w świecie bałam się tam biegać. Ale nie odpuszczałam treningów. Sprawa trochę się ułatwiła, kiedy odkryłam tam bieżnię tartanową. Jak widać nawet w największej dziurze są fajne miejsca ;)
Život je hezký... jak ma się bieżnię tartanową 2 km od domu/hotelu :) |
Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie biegałam tyle, co podczas ostatnich 2,5 miesięcy. Biegałam ok. 50 km tygodniowo. Często miałam biegania po dziurki w nosie. Było go po prostu za dużo. Cały swój wolny czas podporządkowywałam bieganiu, każdy weekend. Do tego mniej więcej w połowie planu dopadło mnie zniechęcenie spowodowane brakiem postępów. Skoro biegam tak dużo, to chyba musi być coraz lepiej, no nie? Bieganie uczy cierpliwości ;) Mimo tego nie zniechęciłam się i biegałam dalej.
Trochę obawiam się tego, że nie poświęciłam wystarczającej ilości czasu na długie wybiegania. Owszem, biegałam długie dystansy co tydzień. Ale moje najdłuższe wybieganie trwało niecałe 2,5 godziny. Większość ok. 2 godzin. Nie pobiegłam 30-ki, bo w zeszłym roku po takim treningu dopadła mnie kontuzja, która wyłączyła mnie na 3 tygodnie z biegania i szlag trafił cały mój trening maratoński ;) Trzymałam się więc zasady maks. 2-2,5 godziny.
Jeśli chodzi o obciążenia, to szczególnie z początku czułam, że nogi są zmęczone. Cały czas podchodziłam do tego wszystkiego z dystansem - bałam się, że moje nogi nie wytrzymają tego treningu i znowu dopadnie mnie kontuzja. Szczerze to nadal się tego boję :) Staram się rozciągać, odpoczywam jak czuję, że przegięłam, ale i tak do końca nigdy nie wiadomo co organizm na to powie ;) Mam ogromną nadzieję, że uda mi się dotrwać do mety maratonu bez kontuzji.
Kiedyś przeczytałam, że to nie sam maraton jest wyzwaniem, ale trening maratoński. W sporej części się z tym zgadzam. Maraton to wspaniałe przeżycie, bardzo trudny i wykańczający bieg, ale towarzyszą mu pozytywne emocje, podczas biegu jest się bardzo zmotywowanym. A treningi maratońskie najczęściej wykonuje się zimą, przy paskudnej pogodzie. Czasami ciężko się zmusić do wyjścia na trening. A po treningu nikt nie czeka z medalem i gratulacjami.
Dlatego cieszę się, że mimo wszystko wytrwałam. Jeszcze nie wiem jaki będzie tego efekt. Bardzo chciałabym po prostu po raz drugi przebiec maraton. Chciałabym też poprawić trochę czas, ale nie jest to moim priorytetem. Poczuć znowu na mecie, jak to jest być maratończykiem. Nie mogę się już doczekać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz