wtorek, 26 maja 2015

Majowe bieganie

Maj to zdecydowanie mój ulubiony miesiąc. Świeża zieleń, pierwsze naprawdę ciepłe dni... Zdarzają się też te mokre, tak jak dziś, ale ona też mają swój urok :)

Maj, jeśli chodzi o moje bieganie nie należy do nadzwyczajnych. Staram się trzymać swój normalny tygodniowy kilometraż przygotowując się do Półmaratonu Jurajskiego, który czeka mnie już za kilkanaście dni. W związku z nim postanowiłam wyjść poza osiedlowe górki.

Między innymi, postanowiłam przebiec się przez trzy krakowskie kopce: Kraka, Kościuszki i Piłsudskiego. Ten drugi oczywiście i niestety omijając, kończąc z kolei na Kopcu Piłsudskiego. W sumie 14 iście krakowskich kilometrów.




Traska wyglądała mniej więcej tak. Najmocniej dał mi się chyba we znaki bieg Bulwarami Wiślanymi. Lampa prawie wypaliła mi mózg i zainspirowała do zainwestowania w czapeczkę :)


Na drugi nieramowy bieg wybrałam się w Dolinki Podkrakowskie, przemierzając 13 kilometrów przez część Doliny Będkowskiej, którą przy ostatniej biegowej wizycie tam ominęłam i okolice Doliny Kobylańskiej. Dolinkowe podbiegi są może i krótkie, ale potrafią zmęczyć. 



Męczenie się w takich okolicznościach przyrody jest jednak baardzo przyjemne ;)

W ten sposób krok po kroczku zbliżam się do swojego pierwszego dystansu półmaratońskiego. Zgodnie z planami zmniejszyłam trochę tempo biegu podczas treningów, stawiając raczej na większy dystans i od czasu do czasu urozmaicając je wypadami w bardziej górzyste tereny. Poza tym, z planowych biegów zapisałam się jeszcze na Bieg Trzech Kopców i Cracovia Półmaraton Królewski. A po drodze kto wie, może jeszcze jakaś ciekawa imprezka się napatoczy ;)

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozbiegana wiosna

Czas na parę słów na temat biegania. Za oknem zielono, wiosna na całego, a co za tym idzie, rośnie ochota na biegowe wypady. Ciepłymi wieczorami na moim osiedlu roi się od biegaczy.
Dobry nastrój biegowy udzielił się i mnie. Jeśli chodzi o kwiecień, to pierwszy raz udało mi się przekroczyć granicę 100 km biegowych w miesiącu. Dla jednych to chleb powszedni, a dla mnie jakaś oznaka rozwoju i coś, z czego się bardzo cieszę :)

Muszę przyznać, że dopadł mnie trochę strach przed nadchodzącym półmaratonem... Toż to już za niecałe 1,5 miesiąca! Staram się biegać 20-30 km tygodniowo i wplatać trochę więcej podbiegów w moje treningi. Zauważyłam, że chyba nic mnie tak nie wzmacnia (i jednocześnie cieszy) jak biegi w górskim czy tam pół-górskim terenie. Mam nadzieję, że w maju uda mi się parę razy wyskoczyć na takie bogate w podbiegi przebieżki... No i trzeba się porządnie wziąć za interwały!

A tymczasem zdjęcie z mojego spontanicznego piątkowego biegu na Kopiec Kraka - zawsze to jakaś górka ;)