poniedziałek, 27 października 2014

Flink i norsk

A dzisiaj znowu trochę o norweskim. Zaczęłam kurs, przy okazji dowiedziałam się, że przez te 3 miesiące nauki całkiem sporo zrobiłam i co mnie najbardziej cieszy - nauczyłam się dość dobrze wymowy! Może dlatego, że na początku wydawało mi się to najtrudniejsze :) Coś w tym jednak jest, że każdego kolejnego języka uczy się łatwiej. Jak np. dałabym radę usłyszeć zredukowane końcowe samogłoski w norweskim gdyby nie bułgarski? ;))) Itp. itd.



Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na kurs. Oczywiście, poza kursem chcę sporo robić sama - zawsze to coś do przodu. A od przyszłego tygodnia jeszcze niemiecki! Cieszę się jak głupia :)
I na koniec przysłowie z dzisiejszych zajęć: En god latter forlenger livet! :)

piątek, 24 października 2014

Jesienno-ponuro

No i w końcu musiała nadejść. Ponura jesień. Mam jednak cichą nadzieję, że ta ciepła i słoneczna jeszcze do nas wróci. Mamy w końcu dopiero październik :)



W listopadzie, myślę, dopadnie mnie prawdziwe zapracowanie. Jakoś strasznie dużo mam na głowie. Jak sobie pomyślę, ilu języków naraz się uczę... Hm, lepiej o tym nie myśleć :) Za mną jednak pierwsze zajęcia z norweskiego - wrażenia ekstra! Muszę tylko poćwiczyć rozumienie tego przepięknego języka i mam na to swój sposób - 20 minut Muminków po norwesku przed snem :)

Wczoraj stawiłam czoła pierwszej, prawdziwej jesiennej kiszce pogodowej i poszłam na przebieżkę. Naprawdę, nie było źle :) Najwięcej "przeciw" siedzi w głowie, a jak się już wyjdzie z domu to okazuje się, że nie jest tak tragicznie. Mam nadzieję, że tej jesieni i zimy moje buty biegowe będą równie często w użyciu, jak na wiosnę :)

A szare, jesienne dni rozweselam sobie norweskim śpiewaniem - Plumbo - Drømmeland.

sobota, 18 października 2014

Porządki!

Bywają takie dni, w których robisz porządki w szafie i pomaga Ci w nich Twój Narzeczony...


I wygląda to właśnie tak :P Gdzie jest Wally, tfu... Wojtuś? :)

A tak poza tym, to zrobiłam sobie w pokoju swój kącik językowy, widoczny w prawym rogu zdjecia :) Głupota, a cieszy. W przyszłym tygodniu czekają mnie w końcu pierwsze zajęcia na norweskim, jee!

środa, 15 października 2014

Złota, południowopolska jesień

Trochę mokre chodniki, pod butami mój ulubiony odgłos zgniatanych liści. Poranne mgły. Piękne widoki na drodze Kraków - Bielsko. I rudawy Beskid Mały. To moje spojrzenie na jesień. Taka tylko na moim ukochanym Południu :)

A w domu wieczory takie, jak ten. Nic oryginalnego - gorąca smakowa herbatka lub kawa, norweski, Top Gear po czesku, zdjęcia albo topo. Jak dobrze, że proste rzeczy mogą dawać tyle szczęścia ;)

W ten weekend w Tatrach znowu przekonaliśmy się, że tegoroczne prognozy są nic nie warte i że chyba ktoś rzucił czar na cały 2014 tatrzański rok. Ale aż tak źle nie było, no i... pierwszy raz byłam w Tatrach w październiku! :)



Tym razem trochę mnie.

A do posłuchania naprawdę dobry, mocno elektroniczny kawałek Last Bush - Miserable. Takie rytmy ostatnio mi w głowie.

poniedziałek, 6 października 2014

Górskie bieganie - podejście drugie

Jakiś czas temu pisałam, że postanowiłam znowu wrócić do bardziej intensywnego biegania. I jak to bywa, naturalnie na nowo zostałam wciągnięta.

Toteż w niedzielę pojawił się pomysł upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu - jedźmy w okołomyślenickie górki-pagórki na bieganie i grzyby ;D Czy da się coś takiego pogodzić? Oczywiście!

Wojtek wyruszył wyposażony w grzybową siatkę, a ja ubrałam biegowe buty i w drogę. Do tej pory biegania w górach próbowałam tylko raz, na nieszczęsnym piekielnie stromym odcinku Straconka -> Groniczki. Dla raczkującego biegacza górskiego absolutnie ZA stromym :P

Tym razem wybraliśmy Pasmo Barnasiówki. Nie za wysokie, nic nie zapowiadało strasznych stromizn, na których miałabym wyzionąć ducha. Niestety, na początku parę było. Do tego błotnistych :P Wniosek? Oczywiście, moje wysłużone Ekidenki z Decathlona i błoto to baardzo złe połączenie. W ogóle nie nadają się do biegania w terenie. Ale póki co innych nie mam ;)


Pogoda w tym roku ciągle trzyma fason :P


W biegu też można dostrzec jakieś grzybki :)


Moje biedne buciory nadal czekają na umycie...


Po rozpogodzeniu.




W sumie to z naszej wycieczki oboje wróciliśmy zadowoleni - Wojtek, bo nazbierał nawet dość sporo grzybków, a ja, bo całkiem fajnie mi się biegało w takim terenie.

środa, 1 października 2014

Wakacyjna kicha

Tak sobie wspominam tegoroczne "wakacje" i myślę sobie, i myślę... że takiego lata na południu jeszcze nie widziałam.

W maju było raczej deszczowo. W czerwcu było znośnie, aale... Była sesja :D Lipiec i sierpień upłynęły pod znakiem codziennych burz, wszyscy patrzyliśmy z nadzieją na wrzesień... A tu bez zmian! Skończyły się burze, przyszedł śnieg. Nie było zimy, za karę nie mogło być i lata.

Tegoroczne tatrzańskie łazikowanie było mocno utrudnione - jak już prognozy dawały cień szansy na spoko weekend, to i tak z reguły kończyło się to nerwówką i mykaniem szybko z grani przed groźnymi chmurkami :) A pomimo przezorności, raz zdarzyło się nawet, że zagrzmiało na grani... Brr!

Można powiedzieć, że w naszym przypadku wyjazd do Norwegii uratował sprawę. Gdyby nie to, bylibyśmy pewnie bardzo niezadowoleni z naszych wakacji ;)


Typowy obrazek, jaki mogliśmy oglądać przez wakacje na kamerkach TOPR.

Na ładną jesień nawet nie liczę - na razie straciłam nieco serce dla naszych ulubionych gór. Pewnie za jakiś czas mi przejdzie... ;)