sobota, 17 stycznia 2015

Koselig


Ostatni tydzień nie był dla mnie najłaskawszy. Z racji tego, że znowu dopadły mnie jakieś paskudne zarazki praktycznie przez cały tydzień miałam areszt domowy. I oczywiście, co chyba przeżyłam najgorzej - ban na bieganie. 
Całkowicie pochłonęło mnie robienie możliwie wszystkiego do sesji, dzięki czemu odkryłam m.in., że początki czeskiego alpinizmu mają źródło w... Słowenii. 

Pisanie magisterki czy też wypracować nie podnosi jednak na duchu i nie dodaje chęci życia, tym bardziej, że za oknem wiosna, około 10 stopni na plusie, a w kalendarzu przecież styczeń. Wcale nie kocham zimy, ale lubię, jak wszystko jest na swoim miejscu, a nie powywalane do góry nogami...


Czekam więc cierpliwie na śnieg. Czekam też na sesję, bo po niej będę mogła zacząć robić rzeczy, na które mam ochotę. Ile jeszcze lat tak? ;)



Zdjęcie z dzisiejszego raczej skromnego spaceru z ogniskiem, dla mnie na pochorobową rozgrzewkę. Miało być na śniegu, ale jak nimo, to co zrobić :)

środa, 7 stycznia 2015

I znowu ten pieroński styczeń...

Czas się ocknąć po 3-tygodniowej labie. Jakoś kiepsko mi to niestety idzie - rano zamiast wstać, bezwiednie wyłączam budzik i budzę się dopiero po paru łykach kawy zrobionej mi przez moją Drugą Połówkę. I to akurat teraz, kiedy powinnam być wypoczęta...

... hm, czy ja tak właściwie w ogóle wypoczywam? Tak naprawdę zbytnio nie mam na to chyba ani czasu, ani ochoty. Chcę jak najlepiej wykorzystać ostatnie lata studiów, wyuczyć się tego i owego, toteż ślęczę nad książkami codziennie. Jak sobie pomyślę, ile roboty i wkuwania czeka mnie w tym roku, to zaczyna mnie boleć głowa. I na początek czas na sesję!
Ale! Ostatnio zaczęłam się cieszyć z tego, że najprawdopodobniej pójdę na słowacystykę. W końcu idąc prawie 5 lat temu na bohemistykę tak naprawdę chciałam się uczyć słowackiego... który tak naprawdę będzie przykrywką do tego, żeby mieć więcej czasu na naukę norweskiego... Mam nadzieję, że nie przekombinuję :)

A tak poza tym, to przeżyłam ostatnio sylwestrową imprezę i koncert disco-polo. Aale.. o tym napiszę kiedy indziej ;)



A na koniec optymistycznie i kolorowo.


niedziela, 4 stycznia 2015

1200 aktywnych zeszłorocznych kilometrów

A więc, rok 2014 dobiega końca... Coś się kończy, coś się zaczyna, a to sprzyja podsumowaniom. A więc, temu rokowi też się należy.

Najpierw przyjrzyjmy się górom. Nie ma się co oszukiwać, tegoroczna aura nie sprzyjała tego typu aktywności. Na szczęście, patrząc wstecz stwierdzam, że nie było tak źle. Odwiedziłam dużo, wymarzonych wcześniej miejsc w Tatrach, bywaliśmy w górach Słowackich, w Beskidach, no i zaliczyliśmy bibę forumową. Przywiozłam sporo fajnych wspomnień i zdjęć. Odpuściłam w tym roku jednak tatrzański wolontariat, przez co kilometrów w górach wyszło sporo mniej, ale za to... po raz pierwszy odwiedziliśmy Góry Skandynawskie, co było jednym z moich największych marzeń.
Łącznie w tym roku pokonałam 708 górskich kilometrów.

A teraz coś o bieganiu. W tym roku postanowiłam wziąć się za siebie, swoje bieganie i przestać się lenić. Niestety, zaczęło się to dopiero od połowy kwietnia :) Przez cały styczeń, luty i marzec wyszłam pobiegać zaledwie z 3 razy. Trochę wstyd, biorąc pod uwagę, że w tym roku praktycznie nie było zimy.
Potem było już jednak trochę lepiej. Wiosna była bardzo owocna pod względem biegowym, trochę gorzej w lecie, bo jakoś nie potrafiłam sobie poradzić z bieganiem w skwarze. Potem z małą przerwą urlopową udało się dobiegać aż do grudnia. I mam nadzieję, że zaprzyjaźnię się z miejską zimą podczas biegania :) Póki co widzę u siebie spadek niechęci do brzydkiej i zimnej pogody. Myślę, że to zasługa biegania. Chociaż prawdziwe mrozy i plucha jeszcze przede mną ;)
Ten rok kończę z 511 przebiegniętymi kilometrami na liczniku.

W przyszłym roku życzyłabym sobie stabilnej pogody w lecie, postępów w zaprzyjaźnianiu się z liną i ekspozycją w Tatrach, a jeśli chodzi o bieganie, to motywacji podczas zimowych i letnich przebieżek. Do tego przebiegnięcia w końcu półmaratonu - na rozgrzewkę zapisałam się na 10km przy Półmaratonie Marzanny. Zapowiada się więc w końcu mój debiut w zawodach :)



Byle do przodu! :)