wtorek, 31 marca 2015

Biegowy I kwartał 2015

Ani się obejrzał i już jutro mamy kwiecień. Warto więc w moim przypadku spojrzeć wstecz na to, jak udało mi się podziałać biegowo w pierwszych trzech miesiącach roku. Jak już kiedyś pisałam, zimowe bieganie miało być dla mnie w tym roku wyzwaniem chociaż dlatego, że... w zeszłym roku nie wyszło.

Tak wyglądał mój kilometraż  właśnie na początku 2014:



A tak na początku tego roku:



Hm. Na szczęście poprawa jest :) Patrząc jednak na moje kilometry z zeszłego roku, nie miałam zbyt wysoko postawionej poprzeczki :P Muszę jednak przyznać, że jestem z siebie w miarę zadowolona. Może poza tym, że w styczniu brakowało mi jakoś chęci na dłuższe biegi. W lutym mały kilometraż nadrobiłam górami. Ciągle są dla mnie dużo ważniejsze niż bieganie i to raczej się nigdy nie zmieni ;)

Podsumowując, po pierwszych trzech miesiącach tego roku mam na koncie 162 kilometry. Ani to dużo, ani mało. Wzięłam udział w moich pierwszych zawodach z całkiem zadowalającym mnie wynikiem. Strasznie mi się spodobało i już zapisałam się się na kolejne, które jednak będą dużo bardziej wymagające, toteż przez najbliższe dwa miesiące nie będzie czasu na lenistwo. A poza tym, wiosna zawsze sprzyja chęci do wszelakiej aktywności. Chociaż póki co na zewnątrz jest chłodniej niż momentami było w lutym ;) 



A więc, do roboty! 

poniedziałek, 23 marca 2015

Pierwszy biegowy raz

W końcu musiał nadejść ten czas. Pierwsza myśl o wystartowaniu w jakiejś imprezie biegowej pojawiła się w zeszłym roku. Trochę czasu musiało jednak minąć, żeby słowo zamieniło się w czyn. Ale w końcu się udało - wczoraj pobiegłam w 1. Biegu z Dystansem do wiosny organizowanym przy Półmaratonie Marzanny :) Co prawda to tylko 10K, ale na pewno było to jedno z najbardziej satysfakcjonujących 10K w mojej biegowej "karierze" :)

Pogoda niestety jak na witający wiosnę bieg trafiła się kiepska. W ciągu całego tygodnia w Krakowie był tylko jeden dzień, w którym nie świeciło słońce, wiał lodowaty wiatr, a co więcej... sypał śnieg. I to była właśnie ta niedziela ;)

Ale wiosenna atmosfera i tak gdzieś tam w sercu panowała :)

Start był w okolicach Kościoła na Skałce. Tutaj ostatnie chwile marznięcia...


I start!


A tutaj już ostatnie metry przed metą.


I pierwszy medal w mojej karierze :)

Co do wyniku, to jestem zadowolona, chociaż do pobicia swojego rekordu zabrakło parudziesięciu sekund. Jest nad czym pracować :) Ogólnie rzecz biorąc to bardzo mi się podobało, szczególnie ta atmosfera :) Oczywiście mam apetyt na więcej. Zapisałam się już na kolejny bieg, który z kolei będzie trochę ambitniejszy... Na razie się nie chwalę, zabieram się za to porządnie do roboty :)

czwartek, 12 marca 2015

Pierwsze przebłyski wiosny

Choćby nie wiadomo jak by się człowiek bronił, to trzeba się z tym pogodzić. W tym roku zima też postanowiła opuścić nas nieco przedwcześnie.

Z racji, że niezbyt można na to coś poradzić, postanowiłam wykorzystać sytuację i trochę lepiej przygotować się do moich wiosennych zawodów. Zafascynowały mnie ostatnie takie biegowe imprezy jak Półmaraton Jurajski, czy Półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego. Co prawda póki co to pewnie za wysokie progi na moje nogi, ale mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni ;) Toteż, w ubiegły weekend po raz pierwszy postanowiłam zmierzyć się z jurajskimi podbiegami.


Pomimo tego, że dwa podbiegi poważnie dały mi w kość, to myślę, że było to owocne wybieganie. Chyba ciepłą porą będę częściej bywać w tamtych okolicach w butach biegowych ;) Póki co w roku 2015 mam za sobą już (albo dopiero) 100 biegowych kilometrów. Mam  jednak nadzieję, że wraz z przypływem ciepła kilometry będą nabijać się nieco szybciej :)


Po bieganiu postanowiliśmy się oczywiście nacieszyć trochę tą wczesną wiosną.


Oczywiście nie mogło zabraknąć ogniska w naszym ulubionym miejscu.




A na koniec musiałam się wpakować oczywiście w jakieś paskudne krzory ;)

poniedziałek, 2 marca 2015

Luty luty i po lutym

Zaczął się nowy semestr, skończyła się zima (już jakiś czas temu w sumie). Warto więc w sumie podsumować, jak minęła mi zima pod względem aktywności?
Można powiedzieć, że jestem zadowolona. Biorąc pod uwagę choróbska, które mnie dręczyły, udało mi się zdziałać dość sporo. Co prawda nie uzbierałam w lutym zbyt dużo biegowych kilometrów, ale za to nadrobiłam nieco górską i narciarską aktywnością.



Czuję za to trochę niedosyt. Szczególnie niedosyt zimy. Może i z dwa tygodnie temu miałam jej serdecznie dość wyczołgując się ze śniegu pod Krywaniem, ale mimo wszystko jakoś za mało jej było. Pozostaje czekać na przyszły rok, a teraz skorzystać jeszcze z jej resztek i pośmigać trochę na nartach, co w sumie z zimowych aktywności sprawia mi najwięcej frajdy. Nieporównywalnie więcej niż zimowe górskie spacery - skitury ciągle strasznie siedzą w głowie... Ale na wszystko przyjdzie czas :)

W najbliższym czasie czeka mnie pewnie małe urwanie głowy. Za 3 tygodnie pierwszy bieg. Co prawda dystans nie powala, ale przynajmniej zawsze to jakaś motywacja do działania. A tymczasem czas zabrać się do nauki - za tydzień wracam na regularne zajęcia z norweskiego. Poziom B1 - z "b" z przodu brzmi lepiej ;)

Ha det bra!