niedziela, 1 stycznia 2017

Mój biegowy grudzień

Rok 2016 dobiegł końca. Zaczęła się więc fala podsumowań. Czas na rachunek sumienia, wyznaczenie sobie celów na przyszły rok. Osobiście bardzo lubię takie podsumowania i postanowienia noworoczne. I nie zapominam o nich w lutym ;) Póki co jednak chciałam napisać parę słów o tym, jak wyglądał u mnie biegowy grudzień.

Pomimo małych przeciwności losu jestem z grudnia bardzo zadowolona i uważam, że był to jeden z najbardziej pracowitych miesiąców w tym roku. Pomimo tego, że końcówka wyglądała zupełnie nie tak, jak bym sobie życzyła zakończyć sezon biegowy - dopadła mnie bardzo silna infekcja gardła, która uniemożliwiła mi bieganie (i normalnie funkcjonowanie też, na marginesie ;) ). Ale na takie rzeczy niestety nie mamy zbyt dużego wpływu. W grudniu przebiegłam 98 kilometrów. Gdyby nie choroba, pewnie byłoby ich ze... 150. Tak wiem, gdybanie :) Ale w grudniu biegało mi się świetnie.

A więc, co było w grudniu takiego fajnego?


Po małej listopadowej przerwie wróciłam do biegania ze zdwojoną siłą. Pomimo niesprzyjającej aury z chęcią wychodziłam na treningi. A oprócz tego codziennie maszerowałam 5 km do/z pracy. Zdecydowałam trochę podkręcić mój kalendarz biegowy i zainspirowana moim Wojtkiem, dorzuciłam delikatny 4 dzień treningu w tygodniu pod postacią siły biegowej. Mało kilometrów, ale za to treściwie. W niedziele 2 razy udało nam się pojechać na wał (jedyna dla nas okazja do biegania po płaskim), gdzie robiłam kilometrówki. Udawało mi się je robić w tempie 4:50-4:55, z czego byłam bardzo zadowolona - to bowiem oznacza, że robię postępy :)


Cała ta dobra passa biegowa wiąże się myślę z tym, że zaczęłam też robić więcej dodatkowych ćwiczeń. Prawie codzienny ABS, ćwiczenia na uda i pośladki i do tego stabilizacja. Widać efekty, więc nie muszę się motywować do ćwiczeń, same się robią ;)

Niestety grudzień był dla mnie bardzo zajętym miesiącem -  końcu robię prawko, a pogodzenie pracy + jazd + świątecznych zakupów i biegania bywało ciężkie ;) Dlatego z kalendarza wypadły mi dwa treningi, a reszta niestety już się posypała za sprawą choroby. Ale póki miałam siły, nawet w chorobie robiłam ABS i ćwiczenia. Trochę mi szkoda okresu świątecznego, bo miałam nadzieję, że dużo sobie wtedy pobiegam... Ale trudno. Swoje jednak odchorowałam i mam nadzieję, że teraz już mogę spokojnie wracać do formy z połowy grudnia ;)

W grudniu wzięłam udział w dwóch imprezach biegowych. Pierwszą był Charytatywny Bieg Mikołajkowy w Brzesku. Świetny bieg na 10 km ze szczytnym celem, udało mi się pobiec dość dobrze :) 



Kolejnym był 13. Krakowski Bieg Sylwestrowy. Do końca nie wiedziałam, czy dam radę w nim pobiec. W końcu się zdecydowałam, ale zamiast dyszki pobiegłam Smoczą Piątkę. Więcej o biegu napiszę w kolejnym wpisie :)


I tyle, jeśli chodzi o mój grudzień. Jakie plany na styczeń?

Przede wszystkim, muszę po chorobie wrócić do świata żywych :) A jak już wrócę, to zabieram się za trening maratoński - za 3 miesiące i parę dni trzeba będzie przecież stanąć na starcie maratonu :) W styczniu część moich treningów będę robić w Czechach, w Usti nad Labem. Trochę się tego obawiam, bo wolę sprawdzone biegowe ścieżki... Ale w mieście, w którym organizowany jest półmaraton na pewno da się gdzieś sensownie pobiegać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz