niedziela, 2 października 2016

Wrześniowe bieganie

Jesień nadeszła - to genialna pora dla biegaczy. Przynajmniej moim zdaniem :) Od jesieni do biegania lepsza jest tylko wiosna. U mnie wrzesień był pierwszym od dawien dawna miesiącem regularnego treningu. I biegów, podczas których nie musiałam się zastanawiać, gdzie i co mnie boli ;) Pomimo tego, że jakieś choróbsko też się trafiło uważam, że to był dobry miesiąc :)

We wrześniu przebiegłam 95 km. Ostatni raz tyle przebiegłam w marcu ;)


Od czasu przyjazdu z Norwegii czuję, że mam dobrą formę. Udało mi się zrobić we wrześniu parę ciekawszych treningów, ćwiczyłam prędkość, znalazłam czas na długie wybiegania. Ogólnie starałam się unikać krótszych biegów ze względu na zbliżający się półmaraton. A poza tym dość się już nabiegałam krótkich dystansów w ostatnich miesiącach przez kontuzje ;)

Na ćwiczenia siłowe i rozciąganie poświęciłam nieco mniej czasu. Różne ćwiczenia nadal nie do końca dobrze służą mojej pachwinie. Robiłam tylko regularnie przysiady i widzę postępy :) Zakwasy po 100 z niedzieli trzymały się dwa dni, ale za to ostatniej 50 w ogóle nie poczułam. Zobaczymy jak będzie się to przekładać na podbiegi ;)

W ostatnim tygodniu września złapało mnie przeziębienie. Nauczona doświadczeniem całkowicie odpuściłam bieganie na tydzień. I odziwo, na piątkowej dyszce czułam się całkiem dobrze. Wiadomo, gorzej, niż tydzień temu, ale myślę, że szybko zapomnę o skutkach tego przeziębienia. Może jest jeszcze szansa, żeby coś ugrać na półmaratonie za dwa tygodnie ;)



Jeśli chodzi o plany na kolejny miesiąc, to powiem tak: oby tak dalej ;) Już cieszę się na krakowski półmaraton. Bez znaczenia, czy będzie życióweczka, czy nie. Coś czuję, że szykuje się świetna impreza. Tak jak rok temu. 

Jeśli chodzi o plany dalekosiężne, to nie mogę się doczekać listopada. Dzięki zmianom w moim życiu zawodowym czekają mnie codzienne łącznie 5-kilometrowe spacery do i z pracy - zamiast dwugodzinnego dojazdu, jak to wygląda obecnie. Myślę, że będzie to strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o moje bieganie. W Norwegii zrozumiałam, jak ogromne znaczenie dla kondycji ma codzienny ruch, nawet spacer.

A więc uwaga uwaga, złote czasy w moim bieganiu nadchodzą! A kontuzje wara! ;) A poza tym mam dzisiaj małą rocznicę - dokładnie 5 lat temu po raz pierwszy ubrałam buty biegowe na nogi.

W kolejnym wpisie podzielę się za to wrażeniami z dzisiejszego Biegu Trzech Kopców.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz