piątek, 19 lutego 2016

Norsk språk etter 1,5 år

Tematy biegowe w ostatnim czasie zdominowały tematykę bloga. A przecież swoimi czasy pisałam tutaj też o swoich postępach w norweskim. A to, że nic nie piszę nie znaczy oczywiście, że się nie uczę. Mój norweski rozwija się całkowicie regularnie.



Hvordan går det da?
Hmm, po ok. 1,5 roku mojej intensywnej nauki języka norweskiego jestem sobie gdzieś mniej więcej na poziomie B2. Jest to dość szerokie określenie ;) Naukę we własnym zakresie nieco ograniczyłam ze względu na pracę (nota bene, też z językami - tyle, że czeskim i angielskim), nadal uczestniczę w kursie. Letni semestr norweskiego będzie jednak najprawdopodobniej moim ostatnim. Dlaczego? Jeszcze troszkę i osiągnę satysfakcjonujący mnie z norweskiego poziom językowy.

Będąc na już dość wysokim poziomie nie uczę się tak intensywnie słownictwa, zmieniła się też trochę forma. Oczywiście, nadal tłumaczę nieznane słówka, wkuwam (najczęściej przez memrise), ale w dużo mniejszym stopniu. Słówka przyswajam czytając książki, artykuły w internecie, słuchając - zamiast tłumaczyć słowo w słowo staram się wyciągać znaczenie z kontekstu. I tak je też zapamiętywać. Przy okazji pielęgnuję w ten sposób słówka, których uczyłam się wcześniej, bo chcąc czy nie chcąc, pojawiają się one w tekstach, które czytam :)

Chyba największy postęp widzę w rozumieniu ze słuchu. Tzw. oslodialekt rozumiem bez żadnych problemów. Oswajam się z kolejnymi dialektami, z których rozumiem też coraz więcej (dość dobrze idzie mi z północnymi dialektami, obecnie dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia są dialekty z okolic Stavanger i Gjøvik). Na dialektach staram się obecnie skupiać najbardziej. Codziennie w drodze do pracy słucham radia, w którym bombarduje mnie mieszanka wielu dialektów podczas jednej rozmowy ;)

Jeśli chodzi o mówienie, to mówię już raczej swobodnie. Dużo w tym pomaga słuchanie. Po prostu chłonę frazy, a później okazuje się, że je powtarzam ;) Tak chyba też języków uczą się dzieci, czyż nie? Dobrze więc jest mieć coś z nich w tej kwestii ;)

No i ostatnia rzecz, na którą zwracam najmniej uwagi - gramatyka. W norweskim moim zdaniem gramatyka jest prosta. Opanowałam ją wcześniej, więc teraz pozostaje mi właściwie kwestia pilnowania właściwego szyku zdania podczas mówienia - czasami wplata się niedobry polski szyk:). Jedyna kwestia problematyczna - norweska określoność. Kiedyś mam nadzieję tym przesiąknę i w końcu zacznę poprawnie używać ;)

I to na tyle. Z norweskim czuję się coraz bardziej komfortowo. Ciągle, nieprzerwanie - uwielbiam ten język! Oczywiście już po głowie chodzą mi myśli, jaki będzie kolejny język, którego zacznę się uczyć...  Obecnie mam dwa typy: bardziej szalony to fiński, o którym marzyłam od liceum, a drugi, praktyczny - niemiecki. Ten drugi dzięki norweskiemu troszkę rozumiem... Ale coś czuję, że to będzie jednak fiński :)

W każdym bądź razie obecnie na tapecie będzie nadal norweski. Wszystkim zainteresowanym polecam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz