poniedziałek, 7 września 2015

Wakacyjne bieganie

Dawno nie pisałam już nic o bieganiu. Czas więc nadrobić zaległości i napisać parę słów o tym, jak wyglądały moje biegowe wakacje. A były hm... niestandardowe ;)

Na początku lipiec. Biorąc pod uwagę kilometraż, po raz pierwszy od czterech miesięcy nie udało mi się przebiec 100 km. Zabrakło jednak niewiele, bo przebiegłam ok. 91 km. Biegałam głównie dobrze znanymi krakowskimi ścieżkami, poza małymi wyjątkami, jak np. wycieczka biegowa na Szyndzielnię. 


Hmm... No cóż. Że bieganie w wysokich temperaturach mi nie sprzyja, to wiem nie od dziś. Ale trasa na Szyndzielnię okazała się być trudniejsza, niż myślałam. 5 km non stop pod górę, podczas których miałam pokonać ok. 600 metrów przewyższenia było dla mnie trochę zabójcze. Szczególnie odcinki w słońcu :) Ale no cóż, jakoś wybiegłam, obżarłam się na górze borówek i zbiegłam, już lekko. 

Zgodnie z planem w lipcu znalazło się też miejsce na gimnastykę, starałam się przynajmniej 1-2 razy w tygodniu robić ćwiczenia siłowe dla biegaczy. Na początku było ciężko, ale z każdym kolejnym dniem wychodzą mi coraz lepiej,

W lipcu na dobre dopadł mnie kryzys. Biegało mi się coraz słabiej, nie miałam ochoty na dłuższe biegi. Do tego pojawiły się upały, które ogólnie bardzo źle znoszę. Postanowiłam więc, że w sierpniu robię sobie przerwę. Upały 35+ trwały prawie 2 tygodnie, więc nawet nie było mi szkoda. Później, po ochłodzeniu raz pobiegałam trochę na wsi, raz wybrałam się z bratem na siłownię. Bieganie na bieżni jest nudne, ale nie jest aż takie złe ;) A poza tym - na siłowni jest klima! :D

Później przyszedł czas na wakacje. Zamiast biegać chodziłam z ciężkim plecakiem po norweskich górach. Łącznie więc, w sierpniu przebiegłam jakieś... 9 km. To nie żart :) Najprawdopodobniej pożegnałam się w ten sposób z perspektywą przebiegnięcia 1000 km w 2015 roku, ale mam to gdzieś - nie biegam przecież dla statystyk, tylko dla siebie. A o wiele więcej przyjemności czerpię z fajnego biegu, niż z patrzenia się na cyferki. A jaki efekt przyniósł ten mój odpoczynek?

Uważam, że bardzo dobry. Mam więcej energii, motywacji i sił. Po powrocie na dzień dobry przebiegłam 14 km z podbiegami. Biegło mi się lekko, nie czułam zmęczenia. Może to nie było zbyt mądre i powinnam po przerwie wybrać sobie jakiś krótszy bieg, ale... Jakoś mnie poniosło ;) Wczoraj wybrałam się trochę pobiegać po niskich górach. Górskie biegi są trudne, ale jednak to je lubię najbardziej.


Mam nadzieję, że moja energia utrzyma się do listopada, bowiem do końca roku czekają mnie jeszcze trzy imprezy biegowe, w tym jedna typowo górska. Nie mogę się już doczekać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz