środa, 2 maja 2018

Biegowy kwiecień - nareszcie powrót

Dawno nie było podsumowania miesiąca. No cóż - właściwie to nie miałam co podsumowywać :) Od połowy grudnia zaprzestałam regularnych treningów. Ciągle czułam, że z moim kolanem jest coś nie halo. Przebiegłam tylko Krakowski Bieg Sylwestrowy i Bieg Walentynkowy. Bujałam się trochę po ortopedach, wisiała już nade mną groźba artroskopii.
Los jednak chciał, że pod koniec lutego naderwałam na nartach więzadło w kciuku i wsadzili mi rękę do gipsu. Mówią, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W trosce o więzadło poszłam prywatnie, do dobrego, poleconego ortopedy, przy okazji poprosiłam o badanie kolana i okazało się, że jest ze mną nadal mój dobry znajomy ITBS. A łękotka jest cała.

Jak nie padało, to i z gipsem dało się biegać... ;)
Trochę głupio, że w listopadzie, kiedy kolano naprawdę zaczęło mi dokuczać, nie poszłam od razu do fizjo na rozluźnienie pasma. Przebyłam długą, niepotrzebną drogę, żeby znaleźć się znowu w tym samym punkcie, w którym byłam kiedyś. W marcu fizjo zalecił biegać, dbać o technikę. Bowiem ITBS nie jest kontuzją, której pomaga totalne niebieganie. Straciłam parę miesięcy... Ale jestem z powrotem :)

Kwiecień był miesiącem powrotu do biegania. Zaczynałam od śmiesznych dystansów rzędu 3-3,5 km i stopniowo ten dystans zwiększam. Po dniu biegowym mam z reguły dwa dni przerwy, więc biegam bardzo zapobiegawczo. Unikałam też połączenia wycieczek górskich z bieganiem. Jeśli były góry, trzeba było zrobić przerwę, żeby pasmo mogło dojść do siebie. Wszystkie treningi sprowadzały się do wolnego, spokojnego biegania. Niestety na wysokim tętnie, bo tak miewam po przerwach. Przebiegłam więc łącznie 35 km. Szałowy wynik, co? ;)



Na razie biegam bez żadnej spiny i cieszę się, że kolano pozwala mi biegać. Chucham i dmucham na pasmo, bo cały czas się obawiam, że zacznie mnie boleć i znowu będę musiała się cofnąć. Będę się cieszyła z pierwszej dyszki. Trochę opuściłam się w gimnastyce siłowej, ale wiem, że to bardzo ważny element i nie powinnam go pomijać ;)

A jakie plany na maj?

Hm.. Będę dalej zwiększać dystans. Jak poczuję się pewnej, może wplotę do treningów jakiś delikatny akcent, krótkie rytmy. Może pozwoli mi to zejść troszkę z tętna. Maj będzie dla mnie jednak bardzo zajętym miesiącem, bieganie będzie raczej na dalszym planie, czas bowiem w końcu skończyć z panieństwem ;) Może wraz z nowym nazwiskiem dostanę też chociaż kawałek talentu biegowego mojego przyszłego męża... :D
Oby wszystko dobrze poszło, bo w czerwcu czekają mnie zawody na piątkę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz