piątek, 3 marca 2017

Biegowy luty 2017

Luty - niby najkrótszy miesiąc w roku, ale mi mimo wszystko biegowo jakoś służy. W tym roku było nie inaczej. Pomimo, że pogoda nie rozpieszczała, udało mi się wybiega sporo kilometrów, a mianowicie 190 km.



To mój dotychczasowy rekord. Jeszcze nigdy nie biegałam tak dużo. Jak widać wzięłam sobie do serca przygotowania maratońskie ;)



W lutym biegałam częściowo w Krakowie, a częściowo w Usti nad Labem, w Czechach. Co ciekawe, w tym paskudnym Usti nieraz łatwiej było mi zmobilizować się do treningu. Przychodziłam z pracy, rzucałam klamoty, ubierałam biegowe buty i w drogę. Odkryłam też świetne miejsce do biegania - najprawdziwszą tartanową bieżnię na stadionie! I to najczęściej pustą... W Krakowie jak znam życie, byłyby tam tłumy ;)


W lutym ogólnie realizowałam trening maratoński. Trenowałam przeważnie 4 razy w tygodniu, czasem zdarzyło się mniej. Treningi były zróżnicowane - najchętniej chyba wychodziłam na rytmy. Co weekend robiłam długie wybiegania. Dwa razy byłam w Puszczy Niepołomickiej, a raz... w Pradze ;) Skorzystałam z tymczasowej bliskości stolicy Czech i obiegłam starówkę w trochę ponad dwie godziny. Połączenie biegania i zwiedzania całkiem mi się spodobało. W sobotę wybieram się tym razem na wycieczkę biegową do Drezna.


Sam trening maratoński okazał się dla mnie dość ciężki. Są chwile, kiedy wydaje mi się, że biegam za mało. A nigdy wcześniej nie zdarzało mi się przecież biegać 50 kilometrów tygodniowo. Zdarzały się też jednak dni, kiedy to miałam biegania po dziurki w nosie. Może dlatego, że nie widzę zbytnich efektów tego treningu - wcale nie biegam szybciej, lżej, męczę się właściwie tak samo. A przynajmniej tak mi się wydaje. Ciekawa jestem, jakie efekty zobaczę na samym maratonie. Staram się też nie przesadzać, bo po zeszłorocznych doświadczeniach boję się kontuzji. Trening maratoński trochę zbytnio wchodzi z butami w moją codzienność, ale o tym napiszę dokładniej innym razem ;)

Z rzeczy pozytywnych, to w lutym wzbogaciłam się też o nowe biegowe buty - New Balance Vongo. To już moje trzecie biegowe N-ki. Kupione z myślą o szybszych treningach. Kolejne buty jak na mnie szyte ;)



A jakie plany na marzec?

W marcu czeka mnie pierwszy start od dawna (2 miesiące bez startów to przecież wieczność;) ), a mianowicie Półmaraton Marzanny. Póki co nie mam pomysłu na ten półmaraton. No, może jedynie na strój ;) Nie czuję się na siłach, żeby pobiec po życiówkę. Najprawdopodobniej więc po prostu pobiegnę ten półmaraton tak, żeby się nim jak najbardziej cieszyć. Poza tym, chcę nada realizować treningi pod maraton - został w końcu troszkę ponad miesiąc. Mam nadzieję, że wiosna sprawi, że będę z uśmiechem zakładać buty biegowe. I przede wszystkim, za tydzień wracam na stałe na krakowski biegowe ścieżki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz