czwartek, 30 czerwca 2016

Biegowo - niebiegowy czerwiec

W czerwcu pobiłam poniekąd swój rekord. I nie chodzi tu niestety o bieganie - z uwagi na jedną podróż autobusem zostałam na pół miesiąca wyłączona z aktywności biegowej. Ale zanim to się stało - biegało mi się całkiem sympatycznie. Niech ten wpis będzie też trochę "ku przestrodze" - dla wielbicieli klimatyzacji, po czesku bym ich nazwała zneužívatele ;) Nie ma jednak tego złego. Najpierw jednak parę słów o bieganiu.

W czerwcu udało mi się przebiec zaledwie 75 km. Starałam się robić raczej krótsze, ale szybsze treningi. Odpoczywam od długich wybiegań jeszcze po maratonie i myślę, że wrócę do nich dopiero za jakieś 1,5 miesiąca. 



Mój Wojtek wziął się ostro za gimnastykę siłową i mnie też do tych ćwiczeń zmobilizował. Odkryliśmy poza tym trening, który możemy robić razem - siłę biegową. W skipach, wieloskokach i na krótkim odcinku do podbiegów nie przeszkadza różne tempo. A po serii skipów byliśmy tak samo wykończeni :) Poza tym niestety inne wspólne treningi średnio nam wychodzą - moje najszybsze tempo jest dla Wojtka mniej więcej tempem OWB1...

W czerwcu wzięłam udział też w jednych zawodach - na koniec wiosennego okresu startów pobiegłam znowu w Półmaratonie Jurajskim. Trasa i temperatura zniszczyły mnie tak samo jak w zeszłym roku - chociaż było trochę chłodniej. Udało mi się jednak poprawić czas na trasie o 5,5 minuty. Więc nie jest źle. W przyszłym roku pewnie sobie tą imprezę odpuszczę, ale kiedyś wrócę, na pewno... I przebiegnę całą trasę. Czuję, że nasze rachunki są wciąż niewyrównane ;)



Po półmaratonie postanowiłam, że przyszedł czas na roztrenowanie. Biegało się jednak fajnie, więc nie planowałam całkowitego braku biegania - to jednak zweryfikowało się samo. Przyszły upały, a ja postanowiłam spędzić weekend u rodziny. Wsiadłam do autobusu - Lajkonika, a po 10 minutach już wiedziałam, że będę chora. Kierowca bowiem postanowił zamrozić pasażerów. Stwierdziłam, że jakoś wytrwam, zrobiłam sobie szalik z włosów i jakoś dojechałam do celu. Rezultat? W ciągu dwóch tygodni 2 razy wzięłam L4, obecnie korzystając z drugiego, nie mogę w nocy spać przez kaszel. Mam ochotę wysłać rachunek za lekarstwa temu przewoźnikowi. Jednego mnie to jednak nauczyło - następnym razem, jak wsiądę do takiej kostnicy to nie będę siedzieć cicho. 

A więc, za sprawą przymuszonej przerwy odpoczywam od treningów. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu założę butki biegowe. Ale z drugiej strony - taka przerwa pewnie mi się przyda. W lipcu planuję w dalszym ciągu pracować nad szybkością, robić siłę biegową i oczywiście gimnastykę siłową. Wojtek odkrył ostatnio w okolicy tereny nadające się dobrze pod górski trening, więc chętnie z nich skorzystam. Na jesień szykuje mi się jeden dość trudny bieg górski, więc siły nie może zabraknąć :)

A skoro biegać nie mogę, to pozostaje mi tylko oglądanie mojej kolekcji medali... Skoro mogę jeszcze wszystkie unieść na szyi to znaczy, że nie mam ich jeszcze aż tak dużo :)


A więc byle do jesieni :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz