środa, 9 grudnia 2015

Biegowy listopad

Listopad to ten z miesięcy, w którym na ścieżkach coraz rzadziej spotyka się ludzi. A, bo zimno, a bo pada, a, bo choroba... A jak wyglądał tegoroczny listopad u mnie?

Dość zróżnicowanie. Dwa udziały w zawodach, jedna choroba, jeden areszt domowy z powodu smogu... Podsumowując, kilometrów nie wybiegało się tyle, ile bym chciała.

Ale wróćmy do początku. Pierwszy tydzień listopada w moim biegowym kalendarzyku na lodówce ma jeden napis; SMOG. Niestety, Kraków tak czasem miewa. Przez parę dni smog był tak koszmarny, że w centrum miasta nie było widać słońca, a u mnie na osiedlu chociaż było trochę lepiej, to też nie dobrze. W internetach trąbili, żeby nie wychodzić z domu, a więc odpuściłam sobie bieganie. Jak większość zapewne. Na weekend uciekłam z Krakowa i uwolniłam się od pyłów zawieszonych :)

Średnio mi to jednak było na rękę, bo 11go listopada czekał mnie Czechowicki Bieg Niepodległości na 10 km.


O biegu i masie pozytywnych wrażeń już pisałam, Tutaj w skrócie dodam, że na czechowickiej dyszce udało mi się o parę sekund poprawić oficjalną życiówkę na tym dystansie. I wciągnąć mojego brata w imprezy biegowe :)

Zaledwie 3 dni po biegu w Czechowicach czekał mnie największy znak zapytania w tym sezonie - 2. Górska Przygoda na dystansie 17 km, czyli typowy bieg górski. 
I znowu pozytywna niespodzianka - z zakładanych ponad dwóch godzin zrobiło się 1:53. I z uśmiechem na twarzy tym biegiem właśnie zakończyłam swoje tegoroczne starty.

W drugiej części listopada znowu miałam małą przerwę w bieganiu - rozchorowałam się. Wtedy było mi już wszystko jedno, od początku października panicznie bałam się choróbska, bo nie chciałam zawalić żadnego startu. A później - co mi tam :)

Podsumowując - w listopadzie wybiegałam zaledwie 69 km. Gdyby nie dwie przerwy pewnie byłoby ich trochę więcej... Ale przynajmniej były to szczęśliwe kilometry.

(tutaj wliczył się jeszcze jeden spacer po Puszczy Niepołomickiej)

A co dalej?
W mojej głowie po listopadzie kłębi się mnóstwo pomysłów. Jeśli chodzi o grudzień, to oczywiście - biegać, biegać! A poza tym, z racji tego, że stałam się posiadaczką karty Multisport, to zamierzam chodzić na gimnastykę na kręgosłup, cross fit (od paru dni leczę już zakwasy po pierwszym workoucie :)), TRX i basen - czyli same dobroci. Zima to myślę idealny okres, żeby skupić się nie tylko na bieganiu.

A jeśli chodzi o samo bieganie, to postanowiłam podzielić moje treningi przede wszystkim na trzy rodzaje: długie, spokojne wybiegania, ponad 10 km, średnie ok. 6-10 km w nieco szybszym tempie i krótkie, ok. 5 km szybkie biegi. Odkryłam niedaleko swojego bloku "bieżnię", więc na szybkie biegi bez podbiegów będzie w sam raz :) Najwyższy czas bowiem poprawić też nieco tempo.

O planach na kolejny rok napiszę zapewne pod koniec grudnia... A planów jest mnóstwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz