Połowa czerwca. Za miesiąc minie dokładnie rok, od kiedy coś strzeliło mi do łba i tak jakoś, po prostu, zaczęłam się uczyć norweskiego. Ale skoro to dopiero za miesiąc, to na podsumowanie i ostateczną ocenę mojego aktualnego poziomu jeszcze czas.
Wczoraj oficjalnie ukończyłam kurs norweskiego na poziomie B1. Ten semestr poprzeplatany był oczywiście pisaniem pracy magisterskiej, przygotowywaniem się do półmaratonu i robieniem innych dziwnych rzeczy. Było bardzo intensywnie i ostatnimi czasy dopadło mnie koszmarne zmęczenie. Ale jak zawsze - sporo czasu poświęciłam właśnie na norweski. I co?
Ano oczywiście, opłacało się ;) Zakończyłam kurs z najwyższą oceną i na koniec mogłam o sobie przeczytać wiele pokrzepiających i dających jeszcze więcej wiary w siebie słów. Miło, jak ktoś docenia w końcu twoją pracę. Przez te wszystkie lata zdążyłam już trochę zapomnieć, jak bardzo ważne w nauce języka jest motywowanie do nauki przez innych i pochwała. Jeśli będę w przyszłości uczyć języka (a jeśli będę, zapewne będzie to norweski), to z pewnością o tym nie zapomnę.
Poza tym, niestety cały czas mam urwanie głowy. Czas pozamykać parę spraw, skończyć studia i rozpocząć nowy rozdział w życiu. Mam nadzieję, że nastąpi to już za parę dni... ;)
A w uszach trochę dziwne połączenie norweskiego i reggae... AdmiralP - Skakke Gi Opp ;)
wielkie brawa i gratki :)
OdpowiedzUsuń