poniedziałek, 6 października 2014

Górskie bieganie - podejście drugie

Jakiś czas temu pisałam, że postanowiłam znowu wrócić do bardziej intensywnego biegania. I jak to bywa, naturalnie na nowo zostałam wciągnięta.

Toteż w niedzielę pojawił się pomysł upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu - jedźmy w okołomyślenickie górki-pagórki na bieganie i grzyby ;D Czy da się coś takiego pogodzić? Oczywiście!

Wojtek wyruszył wyposażony w grzybową siatkę, a ja ubrałam biegowe buty i w drogę. Do tej pory biegania w górach próbowałam tylko raz, na nieszczęsnym piekielnie stromym odcinku Straconka -> Groniczki. Dla raczkującego biegacza górskiego absolutnie ZA stromym :P

Tym razem wybraliśmy Pasmo Barnasiówki. Nie za wysokie, nic nie zapowiadało strasznych stromizn, na których miałabym wyzionąć ducha. Niestety, na początku parę było. Do tego błotnistych :P Wniosek? Oczywiście, moje wysłużone Ekidenki z Decathlona i błoto to baardzo złe połączenie. W ogóle nie nadają się do biegania w terenie. Ale póki co innych nie mam ;)


Pogoda w tym roku ciągle trzyma fason :P


W biegu też można dostrzec jakieś grzybki :)


Moje biedne buciory nadal czekają na umycie...


Po rozpogodzeniu.




W sumie to z naszej wycieczki oboje wróciliśmy zadowoleni - Wojtek, bo nazbierał nawet dość sporo grzybków, a ja, bo całkiem fajnie mi się biegało w takim terenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz