poniedziałek, 18 września 2017

Biegowe wakacje 2017 - lipiec i sierpień

Ostatnimi czasy mało miałam weny do pisania do bieganiu. Jaki sezon biegowy, takie i pisanie - a, że dla mnie wakacje to biegowy sezon ogórkowy... To tak wyszło :) Czas jednak nadrobić zaległości, bo jesień z kolei wręcz zachęca do zakładania butów biegowych. A więc, jak wyglądały moje biegowe wakacje?
Bieganie w lecie to moja prawdziwa bolączka. Wysokie temperatury, palące słońce, rozgrzane miejskie asfalty... To nie dla mnie. W tym roku po raz kolejny podjęłam wyzwanie z myślą, że te wakacje będą rozbiegane. Udało się tylko częściowo ;)



Łącznie w lipcu i sierpniu przebiegłam 208 km. W lipcu trenowałam w miarę regularnie, miałam w nogach 126 km. W sierpniu dopadł mnie ten czas, kiedy powiedziałam: dość. Wynikiem są zaledwie 82 kilometry. Ale biorąc pod uwagę, że byłam na dwutygodniowych wakacjach objazdowych w Norwegii (z baardzo okazyjnym dostępem do prysznica, toteż więcej było łażenia niż biegania), to chyba nie jest tak źle. Trochę się przełamałam. Wyszłam np. na trening w najprawdopodobniej najcieplejszy dzień w roku, kiedy termometry wskazywały 36 stopni. Oczywiście biegałam wieczorem, ale w mieście wysoka temperatura utrzymuje się nawet po zachodzie słońca ;)

dość rozbiegany lipiec

i nieco mniej rozbiegany sierpień
Jeśli chodzi o treningi jakościowe, to przeważnie mi nie wychodziły. Jak trafiłam w chłodniejszy dzień, było dobrze, nawet bardzo, na tyle, że byłam w stanie przebiec ostatni interwał w tempie niemalże rytmowym.  Jak w gorący - nawet tempo progowe sprawiało, że miałam ochotę wskoczyć do rzeki i tam leżeć :) Starałam się mimo to w jakimś stopniu je realizować. Zamiast jednego dnia biegowego w tygodniu, robiłam intensywne ćwiczenia siłowe. 

Opierałam moje trenowanie w wakacje na spokojnych wybieganiach. Chociaż w gorącu i to nie zawsze wychodziło. Miałam wrażenie, że w wysokich temperaturach moje mięśnie są bardzo słabe. Męczyły się na byle podbiegu. Starałam się nie martwić tym, że słabo mi się biega, ale nie było to motywujące. Na dość regularne treningi wychodziłam do połowy sierpnia. Później, na urlopie, było to głównie spacerowanie i chodzenie po górach. Zawsze jakaś aktywność. Na urlopie nie chciałam się przejmować tym, czy zrobiłam trening i czy kilometraż się zgadza. Wakacje to wakacje ;)



Nie jestem jakoś szczególnie zadowolona z moich biegowych wakacji. Ale nie jestem też niezadowolona, zwłaszcza, że były to moje najbardziej rozbiegane wakacje do tej pory. Nie odpuściłam całkowicie, jak to zdarzało się w poprzednich latach. Pogodziłam się już z tym, że kompletnie nie idzie mi bieganie, jak jest gorąco. Gdzie z tyłu głowy miałam jednak tą myśl, że każdy pozornie nieudany trening to cegiełka do mojego jesienno-zimowego biegania, a wychodząc dalej w przyszłość, do kolejnego maratonu. Trening to trening.

A jakie plany na wrzesień?
Jeśli chodzi o trenowanie, to póki co nadal głównie szybkość. Czas przestawić się na nowe prędkości, wg. Danielsa ostatnio awansowałam. Będzie ciężko, ale i tak już się cieszę na WT. Oprócz tego w ramach przygotowania do półmaratonu trochę dłuższych wybiegań, a reszta spokojnie - OWB1 to  przecież mój najlepszy przyjaciel :). Mądre podejście do biegania ze startami co tydzień bywa trudne. Ale przecież nie muszę ich wszystkich biegać na maksa. I nawet nie zamierzam :)
Przede mną jesień i okres startów. Rozpoczynam go z bardzo pozytywnym nastawieniem i apetytem na bieganie. Będzie moc! :)

1 komentarz: