czwartek, 13 listopada 2014

Dag etter dag

Początek listopada był dla mnie totalnym przestojem pod względem aktywności. Trochę kichania, totalne niezorganizowanie i do tego teraz, jak mam czas, chęci i możliwości zostałam na dwa dni uziemiona w domu. Wrrr!

Miesiąc się jeszcze jednak nie skończył i liczę na to, że jeszcze nadrobić. Może najdą mnie też chęci, żeby częściej zaglądać w internety. Listopady chyba takie są, nie? Ale czasami trzeba od czegoś odpocząć, żeby potem nabrać chęci ;)

W mojej głowie za to nadal króluje norweski, fascynacja chyba ciągle taka sama, o ile nie większa. Jakoś mniej więcej teraz mija mój czwarty miesiąc nauki. 

A jeżeli chodzi o góry, to na początku listopadzie odwiedziłam moją ukochaną górkę z wieżyczką. I to nową ścieżką ;) 


2 komentarze:

  1. Coś to jest z tym listopadem, że aktywność spada. Gdzieś przeczytałam, że listopad to zbiór poniedziałków z całego roku ;-) To wiele by tłumaczyło.
    Jak ten norweski? Trudny w nauce?
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak patrzę za okno to myślę, że ta poniedziałkowa teoria ma sens :)
      A norweski jest bardzo prosty pod względem gramatyki, słownictwo w sporej części da się skojarzyć z angielskim-niemieckim, najgorsza tylko wymowa i zrozumienie :) Ale ogólnie myślę, że jeden z prostszych języków :)

      Usuń