Biegacze to marzyciele. Planiści. W większości biegamy po coś. Marzymy o lepszej formie, dłuższych dystansach, życiówkach, ciekawych startach... Im więcej kilometrów w nogach, tym więcej marzeń. Dobrze pamiętam, jak marzyłam o pierwszej dyszce, potem o przebiegnięciu półmaratonu, maratonu, górskiego biegu... I nadal marzę, pewnie coraz intensywniej :)
Z racji tego, że postanowiłam zrobić sobie planowany odpoczynek od biegania, to w mojej głowie jakoś intensywniej zaczęły kiełkować najróżniejsze marzenia biegowe. Wybiegam myślami do przyszłego roku i dużo dalej... A więc, co jest w tych marzeniach? :)
Moje marzenia biegowe sprowadzają się w dużej mierze do gór. Uwielbiam góry i lubiłam je już dawno zanim zaczęłam biegać ;) Jeśli miałabym wybierać między górami, a bieganiem, to oczywiście wybrałabym góry. Ale na szczęście nie muszę wybierać - co więcej, mogę te dwie pasje połączyć!
A więc, zaczynając od początku, marzę o tym, żeby mój trening w górach stał się czymś normalnym, a nie wyjątkiem (nie liczę oczywiście "gór" na moim osiedlu ;) ). Mieszkając w Krakowie nie jest to może takie łatwe, jak ubranie butów i wyjście przed blok. Ale pewnie większość ludzi na wspomnienie stwierdziłaby: dziewczyno! A co w takim razie mają powiedzieć ludzie mieszkający w Warszawie, albo w Poznaniu?
Okej, mam dużo łatwiej. Ale wiem, że można mieć jeszcze bliżej w góry - przez sporą część mojego życia miałam je niemalże pod nosem... I mam nadzieję, że za jakiś czas znowu tak będzie :) Ale nie zamierzam oczywiście czekać do tego czasu z bieganiem po górach.
Z tym górsko-biegowym marzeniem wiąże się oczywiście też parę startów.Między innymi marzy mi się Maraton Beskidy. Górski maraton na moją ukochaną górę - Skrzyczne.
Zaczęłam o nim myśleć przygotowując się do mojego pierwszego maratonu. Gdzieś tam niewinnie myślałam, ze może uda mi się w nim pobiec w tym roku. Ale po Cracovii Maraton nie miałam już ochoty na drugi trening maratoński. Myślę, że w przypadku debiutu w maratonie tego dystansu wystarczy na jakiś czas :D Póki co jednak mam nadzieję, że stanę na starcie (i mecie) Maratonu Beskidy w przyszłym roku. I będzie to mój trzeci maraton. Drugi planuję wczesną wiosną za zupełnie drugim krańcu Polski, bo w Gdańsku :)
Źródło: maratonbeskidy.pl |
Zaczęłam o nim myśleć przygotowując się do mojego pierwszego maratonu. Gdzieś tam niewinnie myślałam, ze może uda mi się w nim pobiec w tym roku. Ale po Cracovii Maraton nie miałam już ochoty na drugi trening maratoński. Myślę, że w przypadku debiutu w maratonie tego dystansu wystarczy na jakiś czas :D Póki co jednak mam nadzieję, że stanę na starcie (i mecie) Maratonu Beskidy w przyszłym roku. I będzie to mój trzeci maraton. Drugi planuję wczesną wiosną za zupełnie drugim krańcu Polski, bo w Gdańsku :)
Jeśli chodzi o drugie marzenie przyszłoroczne, to jest nim Beskidzka 160 na raty. Ten bieg miałam mieć już za sobą, ale w ostatniej chwili zdecydowałam się, że nie biegnę. Nie czułam się na siłach i wystraszyłam się trasy (21 km, 2000+/- m przewyższenia), a raczej jej skutków - zapewne czułabym się jak po maratonie :) A tego nie chciałam. Jak to jednak często bywa, co się odwlecze, to nie uciecze... I po prostu muszę się zmierzyć z tą podobno piekielnie trudną trasą. Doświadczyć piekła Czantorii na własnych... łydkach? ;) Jeśli termin 160ki podpasuje pod maraton (czyli będzie dość przerwy, żeby doprowadzić się do ładu i składu), to pewnie się zdecyduję na jesień na Piekło Czantorii ;)
Kolejne marzenia są już raczej z tych odległych, bez daty realizacji....
Strasznie marzy mi się Łemkowyna. Słyszałam o błocie jako największym utrudnieniu tego biegu, ale jakoś mnie to nie zraża. Trasa po pięknych, dzikich terenach musi mieć niesamowity urok. I myślę, że pewnego dnia zapiszę się na ŁUT70, wsiądę w auto i pojadę na ten polski koniec świata, żeby zmierzyć się z tą trasą.
Hm, czy w moich marzeniach biegowych są same góry? Otóż nie ;) Jest też jeden bieg zupełnie z innej bajki, który mi się marzy - a mianowicie Kołobrzeg Maraton. Trasa (chyba) zupełnie płaska. Wzdłuż brzegu morza. Tam i z powrotem.
Do Kołobrzegu jeździłam na wakacje jako dziecko, dlatego mam ogromny sentyment do tego miasta. I wizja przebiegnięcia tam maratonu bardzo mi się podoba. Utrudnieniem może być morska bryza, ale za to to powietrze... Namiastkę tego będę miała w przyszłym roku w Gdańsku.