Spojrzałam dzisiaj w kalendarz. Od czasu mojego ostatniego biegu minęły dokładnie 3 tygodnie i 3 dni! Choróbsko tym razem trzymało mnie z 2 i pół tygodnia. No, może sama trochę temu pomogłam, jadąc dwa razy w góry... Ale strasznie nie lubię siedzieć w domu :)
Dzisiaj, odpukując z pięć razy znowu ubrałam butki biegowe... Powroty nie są łatwe i oczywiście jestem paskudnie niezadowolona z mojego dzisiejszego wyniku, ale... No tak już jest - Ta det rolig! :) Pierwszy raz chyba biegałam na mrozie. Bez większej różnicy. Swoją drogą, to właśnie kupiłam sobie dzisiaj nowe biegowe pantofle! Z wypróbowaniem będę musiała jednak zaczekać do świąt, bowiem mam je znaleźć pod choinką... ;)
A skoro już o mrozie mowa, to zdjęcie też mroźne. Forumowo-bibowe, gdzieś na granicy czesko-słowackiej.
Piękne zdjęcie! :D
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie jest z ćwiczeniem...jak na chwilę przerwę, a potem znów do tego wrócę, to początkowe wyniki też mnie nie zadowalają...no ale tak już jest - ali tako je ;)