Maj to zdecydowanie mój ulubiony miesiąc. Świeża zieleń, pierwsze naprawdę ciepłe dni... Zdarzają się też te mokre, tak jak dziś, ale ona też mają swój urok :)
Maj, jeśli chodzi o moje bieganie nie należy do nadzwyczajnych. Staram się trzymać swój normalny tygodniowy kilometraż przygotowując się do Półmaratonu Jurajskiego, który czeka mnie już za kilkanaście dni. W związku z nim postanowiłam wyjść poza osiedlowe górki.
Między innymi, postanowiłam przebiec się przez trzy krakowskie kopce: Kraka, Kościuszki i Piłsudskiego. Ten drugi oczywiście i niestety omijając, kończąc z kolei na Kopcu Piłsudskiego. W sumie 14 iście krakowskich kilometrów.
Traska wyglądała mniej więcej tak. Najmocniej dał mi się chyba we znaki bieg Bulwarami Wiślanymi. Lampa prawie wypaliła mi mózg i zainspirowała do zainwestowania w czapeczkę :)
Na drugi nieramowy bieg wybrałam się w Dolinki Podkrakowskie, przemierzając 13 kilometrów przez część Doliny Będkowskiej, którą przy ostatniej biegowej wizycie tam ominęłam i okolice Doliny Kobylańskiej. Dolinkowe podbiegi są może i krótkie, ale potrafią zmęczyć.
Męczenie się w takich okolicznościach przyrody jest jednak baardzo przyjemne ;)
W ten sposób krok po kroczku zbliżam się do swojego pierwszego dystansu półmaratońskiego. Zgodnie z planami zmniejszyłam trochę tempo biegu podczas treningów, stawiając raczej na większy dystans i od czasu do czasu urozmaicając je wypadami w bardziej górzyste tereny. Poza tym, z planowych biegów zapisałam się jeszcze na Bieg Trzech Kopców i Cracovia Półmaraton Królewski. A po drodze kto wie, może jeszcze jakaś ciekawa imprezka się napatoczy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz