W poprzednim poście pisałam coś o nadrabianiu zaległości, bla bla... Niestety, listopadowa rzeczywistość okazała się inna. Jak na Katarzynę przystało, zasmarkałam się i zachrypiałam na tyle porządnie, że przemilczałam połowę biby forumowej (pierwszej od 3 lat, na której byłam!), a zamiast biegać, siedzę w pierzynach i wypluwam płuca. Jakaż piękna ta polska jesień... ;)
Wizyta w Czechach zaowocowała nie tylko miłym spotkaniem, ale też pewnego rodzaju odkryciem... U naszych sąsiadów świnie są włochate! :D
Tymże wesołym akcentem kończę dzisiejszy krótki wpis. A psik!
Tak to bywa. Ja też co zacznę po wyzdrowieniu biegać, to coś znowu mi przeszkodzi. Coś nie mogłam się rozkręcić w tym listopadzie. Grudzień będzie lepszy dla nas ;-)
OdpowiedzUsuńWłochata świnia - HIT :-)
Mam nadzieję, Anitko :) Ja jeszcze nadal się leczę - nie chce mnie cholerstwo puścić. Ale grudzień dopiero się zaczął :)
Usuńoho, to mangalica :D śmieszne świniątko
OdpowiedzUsuń