Tak właściwie jakby popatrzeć wstecz, to moja przygoda z bieganiem zaczęła się już ze 3 lata temu! Pamiętam dokładnie początki. Stwierdziłam, że zacznę biegać, żeby poprawić sobie kondycję w górach, która w sumie już wtedy tam była nie najgorsza. Z bieganiem jednak było opornie, zaczęłam na jesień, potem przyszedł zimowy przestój, potem znowu na wiosnę dopadł mnie szał, a potem prawie na rok, nie wiedzieć dlaczego zupełnie zaniechałam wieczornego truchtania.
W miarę regularnie moje bieganie zaczęło się z półtora roku temu, w Krakowie. Teren tutaj jest dość fajny, urozmaicony, sporo podbiegów. Zeszłego lata kupiłam sobie pierwsze buciki do biegania, które zdzieram do dzisiaj.
Żałuję, że nie zapisywałam kiedyś swoich czasów i odległości. Z Endomondo zaczęłam korzystać sporo później, a jakieś tam pliki tekstowe po prostu gdzieś się zgubiły. Obecnie najchętniej korzystam z pliku excelowskiego, który wszystko mi liczy - autorstwa Narzeczonego :)
W tym roku też miałam gorsze chwile, ale w stosunku do poprzednich widzę sporą poprawę. Szczególnie zadowolona jestem z października. W listopadzie dopadł mnie na początku mały przestój, ale już nadrabiam :)
Żaden tam ze mnie wielki biegacz, ale strasznie mnie to truchtanie cieszy. Cieszy mnie też, kiedy patrzę na te cyferki i widzę, że jednak jakieś tam postępy robię:
Ten rok chcę zakończyć z dystansem 500 km. Z innych celów - biegać w zimą, żeby nie powielać martwego okresu z zeszłego roku (szczególnie lutego!!) no i w przyszłym roku wystartować w jakichś fajnych zawodach :)