Marzec dla jednych jest miesiącem, w którym po zimowym śnie budzą się do życia i wychodzą ponownie na ścieżki biegowe. Dla mnie i da wielu biegaczy był to rozpoczęcie sezonu startów, co miało pokazać, jak przepracowałam zimę. Pierwsze starty, ale jednocześnie też budowanie formy na prawdziwą wiosnę. Tak też było i u mnie - w marcu naprawdę się działo!
Niech potwierdzeniem tego będzie fakt, że przebiegłam w marcu 247 km! To mój absolutny rekord. Biegam po 55-60 km tygodniowo i wcale nie czuję, że to dużo. Pięć treningów w tygodniu bezproblemowo wpisuje się w mój terminarz i dobrze mi się tyle biega. Fakt, ze 80% mojego życia to bieganie. Ale udaje mi się to jakoś sprawnie wkomponować w życie bo Małżonek nawet nie zauważył, kiedy z 4 treningów w tygodniu zrobiło mi się 5 :P
A marcu wzięłam udział w 3 imprezach biegowych. Pierwsza, Bieg Wilczym Tropem zakończyłaby się piękną życiówką na 5 km, gdyby tylko miała z 200 metrów więcej :) Utrzymałam na tym dystansie tempo 4:39 min/km i miałam cały bieg pod kontrolą.
Tydzień później, na Myślenickim Biegu Ulicznym znowu sama siebie zaskoczyłam, wybiegając życiówkę 48:20 min na 10 km. Dobry bieg, z mocnym, 2-km finiszem. Czysta radość z biegania :)
Kolejnym startem był Bieg z Dystansem przy Krakowskim Półmaratonie Marzanny. Tutaj z kolei wymęczyłam wynik 49:44 min. Nadal jest to wynik, który mnie cieszy, nie jestem zadowolona jednak ze sposobu, w którym pokonałam ten bieg, niejednokrotnie myśląc o tym, żeby zejść z trasy. Ale taki wypadki przy pracy też się zdarzają :)
Treningowo było jak zawsze bardzo różnorodnie. Pod koniec miesiąca dopadło mnie małe osłabienie - wiosna wybuchła mi prosto w twarz, słoneczko przygrzało, pojawiła się też pierwsza opalenizna :) Czas jednak powoli przyzwyczajać się do wyższych temperatur, bo będą się czasem pojawiać.
Marzec to myślę obok października mój ulubiony miesiąc do biegania. Idealna temperatura, pogoda może czasem nie jest idealna, ale ja jestem zdecydowanie biegowym zimnolubem.
Co czeka mnie w kwietniu?
Mam nadzieję, że dużo dobrych kilometrów :) Ze startów, najprawdopodobniej dwie dyszki. Mam nadzieję, że uda mi się na nich wybiegać coś fajnego. No i przede mną biegowa wiosna, najpiękniejsza pora do biegania! Już się cieszę na bieganie w zielonym lesie - czeka mnie w kwietniu więcej biegania wśród zieleni. Wyprowadziłam się bowiem z betonowego Krakowa na nieco bardziej zielone Podbeskidzie, a wraz z tym, mam możliwość podjechania na fajne biegowe ścieżki bez perspektywy stania w paskudnych korkach.
Kwietniu, bądź biegowo dobry! :)